Warta Czarter

  • jacht_Bonito.jpg
  • jacht_statera.jpg
  • Sun_Camper.jpg
  • barka_Voyager.jpg

Rejs barką Voyager do Berlina

Barką po kanałach?? W Niemczech?? Mieliśmy mnóstwo wątpliwości, że to nieciekawe, nudne, że dla starszych państwa. Dopóki nie poczytaliśmy relacji z podobnych wypraw.
Rzeczywiście jest to inny świat niż żagle ale jakże ciekawy. Posłuchajcie.

Barka Voyager, którą płynęliśmy to szalupa nr 11 z TSS Stefan Batory z 1952r., którą wyposażyło w nadbudówkę i wnętrze dwoje plastyków. Z polską banderą na rufie robiła wrażenie…

W końcu lipca 2013 na pokład zaokrętowała się załoga: Justyna i Marek, Zośka i Witek oraz  Krystyna i Jerzy. Mieliśmy też pod opieką dziewuszkę, 6-letnią – Hanię, psa Bosmana i małpę Hani. Chcieliśmy popłynąć trasą liczącą 650 kilometrów, którą nazwaliśmy „Pętlą Berlińską”. Startowaliśmy z Obornik Wielkopolskich potem rzeką Wartą przez Santok i Gorzów Wlkp. do Odry i szybciutko do kanału Odra-Hawela przez Oranienburg  do Berlina potem Poczdam i rzeką Sprewą przez Fürstenwalde i Eisenhüttenstadt do Odry. Następna załoga przejmowała barkę w Kostrzynie. Czas operacji 11 dni.

Nikt z nas nie wiedział co nas czeka. Ciekawi byliśmy przede wszystkim śluz. Swoją podróż rozpoczęliśmy o zachodzie słońca z romantycznej krowiej łąki pod Obornikami. Cały wieczór zajęło nam upychanie stosu jedzenia, które zabraliśmy jak na 40- i 50-latków przystało. Barka okazała się całkiem pojemna, zmieścilibyśmy żywność jeszcze na następne 2 tygodnie. Wygodne bakisty pod podłogą chłodziły do temperatury wody, lodówka dawała +5st. Trzy praktyczne panie zajęły się kuchnią, a panowie montażem dodatkowego prysznica pokładowego grzanego słońcem i basenu dla Hani. Nocą wypiliśmy za szczęśliwe rozpoczęcie rejsu i pomyślność podróży. Podejrzewam, że kapitan dał działkę dla rzecznego Neptuna.

Nad Wartą rozciągają się łąki, pastwiska, bagna i zarośla łęgowe. Lata mnóstwo ptactwa, widzieliśmy orły bieliki, myszołowy, sokoły, kormorany, łabędzie,  kaczki, rybitwy, czaple  i mnóstwo innych, których nie umieliśmy rozpoznać. Po drodze mijaliśmy stada krów, w każdym krowim kolorze, szczególnie piękne rude, oraz stada koni. Ludzi mało, rzeka płynęła leniwie, słońce prażyło, komary cięły. Warta ma u ujścia najmłodszy Park Narodowy „Ujście Warty” założony w 2001r dla ochrony starorzecza, przyrzecznych rozlewisk, dających miejsca lęgowe 174 gatunkom ptaków.

Pytaliśmy się, cumując w Gorzowie Wlkp. przy miejskim nabrzeżu – plaży z żółtym piaskiem i leżakami, jak dużo jednostek tędy przepływa, bo nikogo nie spotkaliśmy na trasie. Cóż, okazało się byliśmy drugą jednostką w tym roku. I pewnie dlatego nie opłaca się miastu, dla 4 barek w sezonie. zbudować toalety z prysznicami na nabrzeżu, postawić pojemniki na śmieci. Gorzów jest miastem bez starówki bo tę zniszczyła była armia zaprzyjaźniona w 1945r., za to z pięknym kościołem i fontanną projektu Hermana Pauckscha z 1896r, którą odbudowali wspólnie mieszkańcy polscy i byli mieszkańcy Niemieccy. To jeden z przykładów dbałości o wspólną historię. W Gorzowie znajduje się jedyny w Polsce pomnik kloszarda - Szymona Giętego i kasety magnetofonowej Stilon Gorzów.

Kiedy wpłynęliśmy w kanał Odra – Hawela zmniejszyła się liczba komarów a za tym i ptaków do nielicznych czapli, kormoranów i pojedynczych drapieżników, brzegi kanału stały się uporządkowane, objęte nakazami i zakazami a już za drugą śluzą woda stałą się czysta i zdatna do kąpieli - i tak pozostało do końca naszej podróży po terenie Niemiec.

Owo uporządkowanie i przypisanie przestrzeni określonego sposobu użytkowania może wydać się męczące, dla nas jednak było źródłem spokoju i pewności, że gdzieś dla nas mit unserem Sportboot  ‘Voyager’ również znajdzie się miejsce. Wzdłuż brzegów stoją czytelne znaki kilometrażowe, oznaczenia dopuszczalnej szybkości, zakaz wzbudzania fal, skrzyżowania, zakazy wymijania i wyprzedzania – jak na drogach lądowych, a do tego oznaczenia możliwości cumowania na chwilę tj. na kąpiel, na drzemkę, na posiłek; zezwolenia na postój 24, 48 - godzinny lub bezterminowy z wyszczególnieniem dla pojazdów pracujących, funkcyjnych i rekreacyjnych czyli Sportboot jak my. Wszystkie miejsca przygotowane i dobrze utrzymane. Przed śluzami także ściśle określone miejsca oczekiwania. Regulamin śluzowania mówi, że do śluzy wpływa się i ją opuszcza w kolejności przypłynięcia i wierzcie mi ani razu nikt się nie przepychał bez względu na wielkość jednostki.

Trzeba też wspomnieć o praktycznej stronie – otóż pierwszeństwo w śluzach mają jednostki komercyjne tzw. pracujące i funkcyjne. Sportbooty, jako że rekreacyjne, mają czas i śluzują się na końcu co w praktyce oznacza często długie oczekiwanie, jeżeli przed zapaleniem się zielonego światła przypłynie barka albo wycieczkowiec. Często w miejscu oczekiwania znajdują się dzwonki do śluzowego. Oprócz tego, że trzeba zgłosić swoje przybycie, można się dowiedzieć ile czasu przyjdzie nam czekać. Na tablicach informacyjnych na brzegu znajdują się godziny otwarcia i zamknięcia śluzy.

Śluzy były naszą miłością i budziły emocje, bo też każda była inna. Do najpiękniejszych należy podnośnia Niederfinow na kanale Odra-Hawela, łączącym Berlin ze Szczecinem. Ta droga wodna cesarskich Prus zwana była początkowo Hohenzollern Kanal (na cześć cesarza Wilhelma II) i w 1914r. zastąpiła siedemnastowieczny kanał Finow. Budowę nowego kanału, odciążającego żeglugę po starym kanale Finow zapoczątkowała ustawa z 1905r, która była instrumentem polityki równowagi międzyregionalnej. Największym wyzwaniem projektantów było pokonanie 36m różnicy poziomów. „Wielkie dzieła sztuki zawsze były dobrym sposobem prezentacji politycznej”. Powstała śluza w Niederfinow jest rzeczywiście dziełem sztuki dużych rozmiarów. Głównym inżynierem podnośni został Alfred Loebell współpracujący z inżynierami Ellerbeckiem i Burkowitzem. Nie znalazłam notek biograficznych o wyżej wymienionych, stąd nie mogę odnieść się do plotki jakoby projektant popełnił samobójstwo przed uruchomieniem podnośni.

A podnośnia działa już 70 lat i teraz budują Niemcy drugą, bliźniaczą, aby udrożnić i przyspieszyć ruch na rzece. Dane techniczne z projektu podnośni: masa całkowita podnośni 4000 ton, waga wanny 900t, przeciwwagi betonowe 192 szt po 21t każda, każda lina stalowa długości 56,7m średnicy 52mm, napęd koryta (wanny) stanowią 4 silniki każdy po 55KW. Szybkość jazdy 12cm/s. Wrażenie niezwykłe – to trzeba przeżyć. Silniki, które uruchamiają całą maszynerię są stosunkowo niewielkie, działa przede wszystkim zasada przeciwwagi. (Dane techniczne z broszury "Das alte Schiffshebenwerk Niederfinow" autor Eckhard Schinkel  Zeszyt 1 Historische Wahrzeichnen der Ingenieurbaukunst in Deutschand).

Inną śluzą jak z filmu „Czterej pancerni i Pies” jest dwukomorowa śluza z 1939r. w Eisenhuttenstadt - potężna konstrukcja ścian i podwójnych wrót oraz górujące nad wodą strategicznie ustawione budynki. Śluzą zjeżdżaliśmy 8m w dół. Całość procesu trwała ok. 30 minut, bowiem czas był podzielony na dwa etapy dla wyrównania poziomu wody. Wrażenie zamykających się potężnych metalowych wrót, łagodził widok czapli, które przyleciały na śniadanie, łapać ryby kałużach wody w konstrukcji wrót. W tej śluzie po raz pierwszy widzieliśmy ruchome polery zjeżdżające razem z barką.

Podróżowało nam się dobrze w spiekocie 30-stu i więcej stopni a kiedy upał lasował nam umysły i białko zaczynało się ścinać, stawaliśmy na uboczu i wskakiwaliśmy do wody. Kanały posiadają rozszerzenia gdzie się nikomu to nie przeszkadza ale też zdarzyło nam się kąpać pod zakładem produkującym kruszywo, przeładunkowym czy innym i doprawdy dla jakości wody i powietrza nie mało to znaczenia. Jest to podziwu godne, nigdzie na brzegu nie spotkaliśmy śmieci, wzdłuż brzegu za pasem trzcin, szła prosta 2m ścieżka wycięta w gąszczu roślinności lub ścieżka rowerowa, co kawałek na wysokości oznaczonego na wodzie miejsca postojowego było wykoszone miejsce biwakowe. Ludzie dużo korzystają z kanałów i rzek. Ogródki dochodzą do samego brzegu, ogrodzenia idą wprawdzie kilka metrów powyżej linii brzegowej ale nad samą wodą ustawione są fotele, ławy, stoły do grillowania i odpoczynku albo pojedynczy fotelik, jako stanowisko do łowienia ryb. Pytaliśmy się miejscowego – trzeba mieć jednak pozwolenie - w podróży wykupienie się nie opłaca. Woda czysta to i ryby są, widzieliśmy jak gość wyciąga węgorza. Ciekawe jest to, że na uczęszczanych wodnych szlakach ustawione są więcierze i rano przypływa obsługa wytrząsając połów do łodzi. Znaleźliśmy w Poczdamie na ulicy Rybnej przetwórnię ryb i knajpkę przyzakładową i prawie… ale prawie robi różnicę i obeszliśmy się smakiem a Hania zjadła paluszki rybne na kolację.

Życie na barce płynie leniwie, obserwowaliśmy jak żyje inny naród bez konieczności wnikania w jego szczegóły. Widzimy gigantyczne 3 postacie z perforowanego metalu. Symbolizują trzy dzielnice Berlina. Dlaczego te i dlaczego w tanecznym uścisku? Mijamy to miejsce bez odpowiedzi. Mamy je w pamięci. Jak pisał Ryszard Kapuściński, podróż nigdy się nie kończy bo odtwarza się bez końca w naszej pamięci. Pozwalamy więc miejscom, ludziom, sytuacjom zaistnieć w naszych umysłach, utrwalamy na zdjęciach i płyniemy dalej. Berlin - Krystyna i Jerzy zwiedzali na piechotę, smakując jego bliskość, a Zośka z Witkiem wsiedli na rowery i mieli kwintesencję tego smaku.

Przepłynęliśmy całą długość kanału Odra- Hawela (93km), potem przez Berlin, szukając miejsca na nocleg ale wszystkie dozwolona dla nas były zajęte. Stanęliśmy w dzielnicy Moabit - dawnej dzielnicy żydowskiej, przy obiektach sportowych, wybudowanych przez władze dzielnicy w latach 2003-2007. Dowiedziałam się tego z tablicy informacyjnej, która pokazuje teren sprzed budowy a potem uzasadnia projekt, omawia z czego się składa, czemu i komu służy i czego nie wolno tam robić. Takie tablice spotykaliśmy w różnych miejscach, budowanych po zjednoczeniu. Podoba mi się, że są chwalone nie pieniądze unijne a dobrze wydatkowane środki publiczne. Wzmacnia to poczucie wspólnoty i współodpowiedzialności za teren.

Wśród obiektów sportowych znajdował się przeniesiony kawałek muru berlińskiego – pomalowany, nadkruszony, potraktowany nie jako obiekt muzealny dla potomności a jako ściana wspinaczkowa, z której korzystają młodzi alpiniści.

Szliśmy z Jerzym przez Moabit zastanawiając się co z dawnej atmosfery tam zostało. Na budynku szkoły wyższej imienia Heinricha von Kleista znajduje się tablica: W tym budynku, przed wojną była wyższa szkoła żydowska, nieopodal na chodniku wyrasta pomnik pamięci Żydów wywiezionych i straconych. W nawierzchni szyny kolejowe, stylizowana rzeźba – wagon ze stłoczonymi ludźmi i gigantyczna tablica z transparentnym napisami: data, ilość, miejsce. I to wszystko w ciągu pieszym obok placu zabaw dla dzieci. Wmieszane w życie.

W mieście jest dużo symboli, informacji o przeszłości. W centrum obok Reichstagu, gdzie mur dzielił najboleśniej Berlin, nad kanałem w ogrodzenie wmontowane są białe krzyże z imieniem i nazwiskiem osoby i datą śmierci podczas ucieczki ze wschodu do zachodu. Te białe krzyże spotkaliśmy jeszcze kilkukrotnie. Wstrząsająca jest jedna data 05.02.1989r. – ostatnia śmierć, za 9 miesięcy mur nie istniał, wśród nazwisk polskie. Wszystkich ofiar podziału było 80, o wszystkich pamiętają. Braki w pamięci wydają się dotyczyć polskich strat wojennych, polskich krzywd, widzieliśmy upamiętnione martyrologie Żydów i Romów i samych Niemców w latach 1933-39 a wzmianki o 6mln Polaków nie spotkaliśmy, co nie znaczy że jej nie ma.

Na przystankach umieszczono plakaty ‘Spat aber nich zu spat’ późno ale nie za późno, z treścią poniżej: w czasie wojny w obozach nazistowskich zginęło kilka milionów ludzi, niektórzy jeszcze żyją Powiedz swojemu znajomemu sąsiadowi, że należy mu się odszkodowanie w wysokości 25 tys Euro.

Niemcy celebrują przede wszystkim najnowszą historię, upadek muru i zjednoczenie oraz okres budowania wspólnego państwa. W ścianie siedziby Urzędu Kanclerza Federalnego czyli siedziby rządu zwanego potocznie 'pralką’ znajduje się kolisty ekran, na którym codziennie po zmroku wyświetlany jest film z historią zjednoczenia. Ludzie siedzą sobie po drugiej stronie kanału na schodach, potem idą pod bramę Brandenburską, do parku Tiergarten albo na Aleksanderplatz i patrzą „ze zrozumieniem” Postacie J.F. Kennedyego, Gorbaczowa i Willego Brandta są gloryfikowane, o Lechu Wałęsie i Solidarności nie ma słowa. Dla nas Polaków to przykre ale to od nas samych zależy czy dbamy o własne interesy i o własną historię. Niemcy dbają o swoją perfekcyjnie.

Po zburzeniu muru przywrócono do życia pasy przygraniczne, nie zagospodarowane. Budynki, które tam powstały robią kolosalne wrażenie rozmachem, architekturą, nowoczesnością i przystępnością, Nie ma zasieków, szlabanów, przez przeszklone ściany widać obradujących ministrów, przemieszczających się urzędników, wreszcie przejeżdżające pociągi. No właśnie następne zdumienie to nowy dworzec Hauptbahnhof. Cały z tafli szklanych łączonych metalowymi cięgnami z kilku poziomami peronów i galerią handlową w środku. Siedząc w nocy na placu przed dworcem widzieliśmy przejeżdżające czerwone pociągi na pierwszym piętrze. A do towarzystwa przyszedł lis – prawdziwy rudy, w czarnych balowych rękawiczkach, z ogromną kitą. Przeszedł się wolnym krokiem, sprawdził menu w okolicznych koszach na śmieci i wrócił przejściem podziemnym do siebie. Surrealizm.

Architektura dla mnie była elementem fascynacji. Zastanawiałam się dlaczego. W końcu to tylko kawał dobrej roboty projektanta i wykonawcy. Ciekawy jest sposób łączenia starego z nowym a nowego z przyszłością. Dobudowy, choć różne w stylach i epokach, pasowały do siebie – projektant umiał znaleźć wspólny mianownik - czasem był to kolor, czasem faktura, czasem forma a czasem jej brak. Odwaga stosowania niebanalnych rozwiązań na peryferiach, na uboczu tras zwiedzania i marketingu. Graffiti i murale na wysokim poziomie. I jeszcze jedno co u nas rzadko ma miejsce - włączanie historii, jaka by ona nie była, w nurt współczesności. Historia jest dla żywych, obok historii się żyje, bowiem z historii pochodzimy, lecz najważniejsze jest dziś. Taki przekaz odczytałam z tych krótkich dni podróży.

Z Berlina przepłynęliśmy do Poczdamu, znowu kanały i jezioro w centrum miasta. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że to miasto i cała Brandenburgia pocięta jest wodą a przecież z historii wynika że dawne Prusy (Borussia) to rzeki bagna i jeziora od rzeki Odry po Kłajpedę. Berlin ma 200km szlaków wodnych i 2 tysiące mostów!

Woda wpisana jest w tkankę miejską na równych prawach co zieleń i infrastruktura. Z wody korzystają wszyscy, w każdym wieku. Wzruszające są widoki osad 8 wiosłowych złożonych z siwych głów płci obojga. Starsi ludzie pływają i podróżują kajakami, żaglówkami, barkami, motorówkami. W ostateczności siedzą z wędką lub przy grillu. Widać ich także na rowerach, których w Berlinie są tysiące. Rowerami pomykają ludzie do pracy, na spotkanie bussinesowe, na randkę i po prostu do domu. Wszędzie są ścieżki rowerowe. Czy kto widział na skrzyżowaniu lewoskręt dla rowerów? Ze światłami?

Osobny temat to, to co pływa po wodzie. Widać było, że Niemcy nie szpanują drogim sprzętem, wszystko co unosi się na wodzie jest w użyciu. Chłopaków zachwycały smukłe drewniane łódki, przepiękne staroświeckie jachty, były też pływające tratwy z domkiem do spania, łodzie Wikingów, trabancik na beczkach, dryfujące łabądki i zwykłe materace, kanoe i kajaki, wigwamy na tratwach. Absolutna dowolność, oprócz tego wypasione motorówki, jachty, statki wycieczkowe i pływające hotele, taksówki wodne, policja i szambiarki. Jak w Wenecji, nie widzieliśmy tylko pogotowia. A wszystko to łączą przepisy, których się przestrzega. Dwa razy widzieliśmy motorówkę, która dała po garach ale szybciutko zwolniła a w innym policja holowała przytroczony do burty barkę której załoga znajdowała się w areszcie? Policji widzieliśmy dużo, nie kontrolowali nas, przyjaźnie machali. Ale rano zjawiali się i spisywali kto cumuje na stanowisku 24-godzinnym. Zakaz wzbudzania fal i ograniczenie prędkości do 6-10 km/h były zawsze respektowane. Dzięki temu na wodzie był przyjemny odprężający spokój.

Czasem ten spokój był jednak zdumiewający. Kapitan zdecydował przejść Berlin inną trasą - kanałem równoległym do tego którym płynęliśmy wcześniej. Mosty na nim były stare, wysokość odczytana z mapy wystarczająca na tzw. styk. Pierwszy most za nami, adrenalina rośnie, na dachu zdemontowany maszcik, zdjęta też bandera. Wchodzimy pod drugi most i nagle prąd wody zaczął spychać barkę na ścianę kanału. Niespodzianka. Kanał wąski, prąd wartki. Na moście zebrał się tłumek gapiów a my walczymy o całość pojazdu. Nadbudówka trzeszczy, rowery trą o sufit. Zośka z Witkiem zapierają się bosakami o ścianę, Krystyna z Jerzem o sufit, Justyna ratuje rowery. Niedźwiedzie mięso! Obróciliśmy barkę, odpływamy a gapie zniknęli.. W każdym innym kraju i mieście dostalibyśmy brawa, komentarze, aplauz. Cokolwiek. A tu … nic.

Ludzie jednak bardzo przyjaźni, odpowiadający na pozdrowienia a najczęściej sami do nas machali z uśmiechem. Często słyszeliśmy po polsku skąd jesteście? Bo ja z… W marinach mówiący po polsku przychodzili do nas pogadać. Tak było w klubie żeglarskim pod twierdzą Spandau. W marinie ostatniej szansy tego dnia, przed zmierzchem, w kurtynie deszczu wybiegła do nas kobieta. Na moje pytanie w szkolnej niemczyźnie czy możemy tu stanąć na jedną noc, odpowiedziała po polsku: „a ile wy macie tego tam?” - pokazując na zanurzenie. ‘Tego tam’ mieliśmy 80 cm. „To stańcie wzdłuż nabrzeża, Elka jestem z Wielkopolski”. Byliśmy tam drugą jednostką pod polską banderą w tym sezonie. Elkę trzeba odwiedzać, uśmiech skrzy się w jej oczach, energia kipi i ta nostalgia, dziwna rzecz…

Innym razem stoimy pod Fürstenwalde przed śluzą, kąpiemy się a z brzegu woła do nas brodaty gość inżynier, z Solidarności, od 30 lat mieszkający w Niemczech. Ustaliliśmy metodą głosową gdzie stanąć i jak się spotkać wieczorem. Czuliśmy się potem zaopiekowani, oprowadzeni od młyna do sklepa. Długo w noc trwały Polaków rozmowy.

Czasem słyszeliśmy z nabrzeża okrzyk „Wrocław pozdrawia Poznań!” i „niech żyje Polska!” - od kloszarda spod mostu. Rodacy są wszędzie, równie gorąco reagujący na polską banderę. Tak jak my na widok barki z kruszywem pod niemiecką banderą ale z napisem Szczecin.

Nie będę pisać gdzie się zatrzymywaliśmy oraz co i gdzie widzieliśmy bo najpiękniej jest odkrywać świat samemu, a poruszając się po wytartych ścieżkach traci się urok nowości. Życzymy Wam własnej przygody.

Marek kupił w Poczdamie atlas obejmujący drogi wodne Brandenburgii z praktycznymi opisami śluz (podane są godziny otwarcia), pokazane są miejsca postojowe dla każdego rodzaju jednostek, opisy marin oraz legenda dotycząca znaków na drogach wodnych. Legendę trzeba przetłumaczyć i nauczyć się na pamięć. Barka szybkości nie rozwija zawrotnej ale czasem trzeba się szybko orientować w który kanał skręcić.

Barka Voyager nie jest luksusową jednostką, brak osobnych kabin, prysznic nie w łazience ale na zewnątrz, etc., ale na szczęście dobraliśmy się tak, że dla całej załogi te luksusy były wartością marginalną. O urodzie urlopu stanowiło wspólne życie, rozwiązywanie małych problemów, wzajemna pomoc. Umyłam Justynie włosy w zlewozmywaku, z Zośką w Oranienburgu golusieńkie zapalałyśmy sobie światło czujką, która mieściła się w niezamykających się drzwiach do prysznicy, Jurek zrobił z kartonu „szprechrurę” doprowadzającą podmuch powietrza do sterówki, żeby sternik nie zemdlał od upału, Witek mył szyby i pokład, ofiarnie zdejmował rano rowery, Justyna pytała: co mam robić? - gotowa przyjąć każdą konieczną pracę w kuchni. Każdy, kto wcześniej wstał, brał Bosmana na spacer. Łóżka, łazienki mamy w domu, tu liczył się śmiech, wymiana myśli nie poglądów. Wróciliśmy wypoczęci, radośni i z energią.

Krystyna Adamowicz

  • 00. pakujemy się
  • 01. początek przygody
  • 02. na barce jest przytulnie i smacznie
  • 03. jest super..
  • 04. nad Wartą
  • 05. w najpiękniejszym kolorze
  • 06. podnośnia Niderfinow
  • 07. śluzujemy
  • 08. nakazy i zakazy
  • 09. na barce życie płynie leniwie
  • 10. kąpielisko miejskie
  • 11. piękno ponadczasowe
  • 12. wille z garażami wzdłuz kanałów
  • 13. wszystkiego dobrego
  • 14. hangar na kajaki w klubie sportowym w Poczdamie
  • 15. budynek filharmonii w Poczdamie
  • 16. koniec wielkiej osi Sanssouci
  • 17. rowery są wszędzie
  • 18. ulica wodna
  • 19. barką do sklepu
  • 20. architektura przemysłowa
  • 21. architektura
  • 22. taka sobie stara fabryka
  • 23. i współczesny zakład
  • 24. jeszcze jeden
  • 25. solidarni z wodą
  • 26. w oddali Berlin
  • 27. trzy dzielnice
  • 28. woda i chmury
  • 29. czas przeszły czas teraźniejszy Berliński mur
  • 30. na styk
  • 32. dla kibiców
  • 33. fontanna
  • 34. słynne zdanie
  • 35. Wassertaxi
  • 36. wyspa muzeów
  • 37. to miejsce się nie zmieniło
  • 38. historia
  • 39. siedziba Kanclerza
  • 40. na styku czasów
  • 41.pamiątkowe krzyże
  • 42. transparentne życie publiczne
  • 43. Dworzec Główny cały ze szkła
  • 44. kolejna śluza
  • 45. w twierdzy Spandau
  • 46. XIII i XXw
  • 47. już koniec
  • 48. czy my się spakujemy

 

Nasze jachty

Polecamy